i myślę że to ty
Chciałabym mieć taką moc...
By umieć zmienić los...
Ominąć niepowodzenia...
Potrafić spełnić marzenia.
Lecz życie nie jest baśnią...
By zmienić w drogę jasną...
A bramy naszego istnienia...
Otworzy nam czas przeznaczenia
Ja dobrze sie czuje na swoje lata
Czyli ZWIERZENIA EMERYTA
Kiedy ktos mnie pyta: jak ja sie czuje?
To mu odpowiadam: wspaniale, dziekuje!
Ale tak naprawde“ to sie wciaz… kuruje
I juz nie pamietam kiedy nie choruje.
Mam zawroty glowy, po rekach mrowienie,
Tetnice zwapnione, stawy zwyrodniale,
Krzyz tez wypaczony, migdalki zropiale:
Krew ma w cholesterol jest bardzo bogata,
LECZ DOBRZE SIE CZUJE JAK NA SWOJE LATA!.
Wieczorem przed spaniem swe zeby wyjmuje,
I w kubeczku wody na noc przechowuje,
Okulary swoje do etui skladam,
Aparat sluchowy na polke odkladam,
Ale przed zasnieciem ta mysl mnie nurtuje:
Czy to wszystkie czesci, ktore sie wyjmuje?
Przeciez mialem ja juz pare operacji,
Kilka czesci ciala bylo do kasacji,
Lecz gdy moje cialo na bol reaguje,
TO ZNACZY ZE ZYJE I DOBRZE SIE CZUJE.
Nim zasne przerozne mysli mnie nurtuja,
Wybijaja ze snu, mecza, denerwuja,
Wiele glupstw w swym zyciu roznych sie zrobilo,
Sporo spraw przegralo, sporo przegapilo,
Wszystkie te wspomnienia , a jest ich mrowie,
Zarejestrowane “ jak na filmie “ w glowie,
Teraz niezaleznie od mej wlasnej woli,
Kraza przed oczami, nekaja… powoli.
Ale kiedy zasne, troche zrelaksuje:
TO NA SWOJE LATA JA SIE DOBRZE CZUJE!
Noca marnie sypiam i czesto sie budze,
Chociaz nie pracuje i zbytnio nie trudze,
Lecz dolegliwosci “ spac nie pozwalaja,
Problemy z prostata znac o sobie daja,
Kamienie zolciowe czasem atakuja,
Nerki zapiaszczone tez nierzadko kluja,
Bole reumatyczne spac nie pozwalaja,
Klopoty z trawieniem “ ze snu wybijaja,
Lecz gdy przez noc cala bol nie zdominuje:
TO NA SWOJE LATA JA SIE DOBRZE CZUJE!
Rano kiedy wstaje “ wszystko mnie boli,
Choc rozprostowuje swe czlonki powoli,
Jestem bez humoru, nie mam na nic checi,
Bez zadnego celu czlek sie w domu kreci,
Patrze na barometr: gdy cisnienie spada,
We mnie chec do zycia wszelaka opada,
Gdy cisnienie rosnie “ wstepuje otucha,
Ze bys moze jeszcze nie wyzione ducha,
Gdy cisnienie w normie “ wnet sie odnajduje:
BO NA SWOJE LATA JA SIE DOBRZE CZUJE!
Na dluzsze spacery chodzic juz nie moge,
Bo lapie mnie “Postrzal”bardzo czesto w noge,
Wszystkie moje stawy zle sa smarowane,
Nogi przez nadwage nieco hamowane,
Czasem hemoroidy znac o sobie daja
I spore przykrosci w chodzeniu sprawiaja,
Jak mnie wiatr przewieje “ jestem przeziebiony
I przez caly tydzien„ w lozku uziemiony,
Coraz czesciej pamiec rozne figle Plata:
LECZ DOBRZE SIE CZUJE JAK NA SWOJE LATA!
Kiedy patrze w lustro “ nie wiem co sie stalo
Co sie z przystojnego mlodzienca zostalo
Resztki moich wlosow dawno posiwialy,
Spore ich polacie wczesniej wylecialy,
Oczy moje blask swoj rowniez utracily,
Pod oczami worki sie uwypuklily,
Cera pomarszczona, brzuch lekko wypiety
A caly kregoslup do przodu wgiety,
To patrzenie w lustro mocno mnie stresuje:
JAK NIE PATRZE W LUSTRO TO SIE DOBRZE CZUJE!
Czesto ludzie mowia: starosc to wiek zloty,
Same przyjemnosci, niewiele roboty,
Wiec nie pokazuje tego co mnie dreczy,
I jak z chorobami czlek sie czesto meczy
Zdrowie “ rzecz bezcenna “ trzeba je szanowac
I jak cos szwankuje “ trzeba sie kurowac,
Lecz proces starzenia “ kazdego dogoni
I predzej czy pozniej “ w zaswiaty wygoni,
Lecz gdy na klepsydrze ja nie figuruje:
TO ZNACZY, ZE ZYJE I DOBRZE SIE CZUJE.
Tak rodzi sie milosc - autor nieznany -
Najpierw usmiech niesmialy,
Zbyty moze milczeniem ,
Potem spojrzenie delikatne,
Przepelnione pragnieniem,
Tak rodzi sie milosc...
Pierwsza taka rozmowa,
Bez zadnego tematu,
Podswiadome wyczucie
Ocieplenia klimatu,
Tak rodzi sie milosc...
Kraza mysli po glowie: Czy to aby na pewno?
Czy to tylko wyobraznia Glowy mojej wewnatrz?
Tak rodzi sie milosc...
Pierwsza chwila rozpaczy -
Usmiech nieodwzaje mniony.
Fala ulgi w mej duszy -
Wypadek niepowtórz ony.
Tak rodzi sie milosc...
Wspólne wyjazdy, noclegi,
Mocno we mnie wtulona,
A gdy oczy zamykam -
Równie piekna, wysniona.
Tak rodzi sie milosc...
Wreszcie dotyk Jej twarzy,
Od mgly delikatnie jszej
Powoli, by nie uronic
Chwili nawet najmniejszej,
Tak rodzi sie milosc...
Wciaz pewniejszym sie staje,
choc nie padlo ni slowo,
Ze to wlasnie z Nia
Rozpoczne swe zycie na nowo.
Tak rodzi sie milosc...
Nastepnie taniec dloni,
Które koncza splecione
I chec przeogromna, by wspólnie
Zatanczyc tak lekko jak one.
Tak rodzi sie milosc...
I choc wciaz nie pada slowo,
Wszystko dzieje sie w milczeniu,
Juz sie niczego nie obawiam,
Pewny w swym upojeniu,
Tak rodzi sie milosc...
Wciaz spotkania kolejne,
Coraz blizej i wiecej,
A przy kazdym spotkaniu
Robi sie coraz gorecej,
Tak rodzi sie milosc...
BALLADA
Raz na privie zaoceanem spotkalem siê z kobitom
i odrazu prosto z mostu o wiek sie ja pytom.
Na to ona mi rzecze pomalu i hola,
musze wiedziec jaka w twoim zyciu przypadnie mi rola
Na to ja ostroznie, powaznie pani mysli?
Na to ona przeciez - bo jakiœ dziad juz mi sie co noc sni.
I zaraz dodaje, bylabym bardzo rada, ,
ale o twoj majatek pytac mi nie wypada.
Na to ja, a paniusia ma jakies wlosci?
Na to ona, a jakze, tylko ona mi teraz posci.
Na to ja, jak to posci, przeciez teraz nie ma postu?
A ona mi na to wali prosto z mostu.
Ales ty niedomyslny, wiec powiem ci na boku.
Myslalam laczac z postem, to co mam w kroku.
Na to ja - jakze to tak, wszak jesteœmy mlodzi?
Na to ona - od lat nie mam chlopa, a to urodzie szkodzi.
Na to ja - nie mozesz sobie znalezc kogos z czata?
Na to ona - mialam kilku glupkow, a ostatnio jednego wariata.
Ktory ciagle uganial sie za inna kieca,
chce przyzwoitego wreszcie, bo latka mi szybko leca.
Na to ja - przeciez tu nie przeswietlisz kandydata
i znow mozesz sie natknac na jakiegos wariata.
Na to ona mi pisze - sasiadka mi radzi, pytaj o majatek, czego sie w zyciu dorobil i czy ma sztywny pratek.
Na to ja ponawiam o wiek pytanie,
bo juz chce wiedziec czy mi do niej powstanie.
A ona mi rzecze - oj wymigujesz mi sie czlowiecze.
Pisz prosto i nie owijaj w bawelne, jesli nie masz celu,
bo ja mam do swej raczki kandydatow wielu.
A ja wczytujac sie w jej ostatnie slowa,
czuje, ze zwyczajnie rozbolala mnie glowa. i pisze do niej.
Wiesz - mam troszke majatku i pisuje ksiazki.
A ona mi pisze - to dobrze spelniasz swoje obowiazki.
A o czym piszesz moj ty golabeczku, bo jesli o milosci,
to dobrze bedzie nam w lozeczku.
Na to ja - wiesz pisze rozne slowa.
Na to ona - jestem z toba do zycia gotowa.
Na to ja, ogladam sie czy nie spadlem ze stolka,
bo dziewczyna mysle sobie, ma mnie za jakiegos kolka.
I znow o wiek zadaje pytanie, by co byc pewnym czy mi do niej stanie.
Na to ona - o wiek sie kobiety nie pyta i kwita.
Na to ja - kiedys byl ze mnie dobry tata, ale ciagle sie czuje mlodo
choc mam 102 lata.
Na to ona - kochany , spadles mi z nieba,
bo wlasnie takiego chlopa mi potrzeba.
Na to ja sobie mysle - chyba jakas garbata?
A ona mi zaraz pisze - jestem mlodsza od ciebie o cztery lata.
Na to ja spadlem ze stolka ze smiechu na podloge
i widze jak ona nadal pisze "kochanka twoja byc moge"
Sprzedaj wszystko co masz w doma, bo juz robie sie na ciebie lakoma.
Na to ja - z podlogi wstaje i do komputera siadam
i w te slowa do niej gadam.
Wiesz sprawa nie jest taka prosta, bo ja wiem o tobie tak niewiele.
Na to ona mi pisze- a coz chcialbys wiedziec wiecej moj ty dziubasku,
przylecisz, zobaczysz i ujrzysz mnie w slonca blasku,
to juz nie odkochasz sie do konca zycia,
bo przy mnie nie zabraknie ci ni zarcia, ni picia.
I apropo picia - gdy ujrzysz mnie w poswiacie ksiezyca,
bedziesz ze mna juz na wieki,
a przynajmniej do konca zycia.
Na to ja mysle sobie, baba wali mocne argumenta i juz wiem,
ze ona musi byc mocno w mozg walnieta.
Na to ona - nic mi nie piszesz moj ty dziubdziuszku,
wsiadaj w samolot, a ja poczekam na ciebie juz w lozku.
Na to ja - chcialem zapytac, gdzie mam leciec w tej chwili,
az tu nagle u mnie swiatlo wylaczyli.
Komputer zgasl, jak i plomienne nadziej.
I choc jej teraz wypatruje na czacie i siedze nocami podciagajac gacie,
nie moge juz spotkac baby o tym nicku.
I mysle sobie, elektrownia zabrala mi szczescie
i choc niewiast jest bez liku, ja jedna pokochalem,
bo przyznala mi sie d o wieku, wiec mysle sobie,
gdzie znajdziesz taka druga czlowieku.
Jak pisze niebrzydka, krok jeszcze galanty ma
i czeka w lozeczku grzecznie i nie siada do komputera noca i za dnia.
Z pewnoscia nie pamieta, ze nie dala mi adresu zamieszkania.
Wiec ona czeka, ja jej nocami wypatruje,
a tu nie bedzie kochania.
A moze i napisala adres, nie wiedzac ,ze mi zgasl komputer i nadal pisala?
Teraz zostala mi nadziei iskiereczka mala.
Mala, bo ja od szesciu miesiecy jej na czacie wypatruje,
tak jak ona na samolot, ktorym wyladuje.
Wiec konkludujac - czat za oceanem jest niezastapiony,
bo tutaj mozesz znalezc nawet dziewiecdziesiecio-osmioletnie
kochanki lub zony.
Ale i przychodza tutaj uczciwe panienki,
rozwodki i wdowy przepiekneje urody wiec gdy masz szczescie,
mozesz znalezc cos dla siebie, wiec zawsze badz na to gotowy.
Nie chcę bez Ciebie żyć,
Bez nadzieji być,
Nie chcę tak trwać,
Łzami w pustą misę lać,
To zbyt bolesne,
Nie chcę żyć tym co cielesne,
Dla mnie ważne obłoki sumienia,
Szukam Bożego cienia...
Nadchodzi koniec,
Koniec końców nadchodzi,
Wkrótce i nasza dusza się oswobodzi,
Otworzą się nam oczy,
Wybrną z niewoli,
Nic już nas nie uderzy,
Ani nie zaboli,
Wydrze nas Bóg z nieustannej udręki,
W naszych ustach niestarczy podzięki,
W szczęściu, w radości, w pięknie, zachwycie,
Zacznie się nasze nowe życie,
Aniołów zastępy, niebo wymarzone,
Złe mocarstwo zostanie spalone,
Nie będzie strachu,lęku i głodu,
Nie będzie na sercach naszych ani kawałka lodu,
Rozgorzeją w miłości, w wierze, uwielbieniu,
Wszyscy oddamy cześć Panu naszemu,
Diabeł skończy swe wstrętne żniwo,
Skruszy się jego fałszywe szkliwo,
Żadna zła moc już nas nie przemoże,
Koniec będzie znoju i męki na ugorze,
Nikt nas nie zwiedzie, ani nie podburzy,
Będą bać się Bożej burzy,
Piorunów jego nie przemogą,
Złe duchy będą ziać trwogą,
W końcu stanie się dana obietnica,
Wypełni się Boża tajemnica,
A najbardziej piękne i cudowne jest to,
że miłości już nigdy nie zagrozi zło.
Czyż walczyć o prawdę nie warto?
Czyż nie warto zagrać tą jedną kartą?
Czy radości nam nie sprawi, gdy Bóg nasz, nas zbawi?
Gdy otuli i wybaczy?
Gdy skrawek nieba dać nam raczy?
Czyż nie pięknie iść do nieba?
Dobrym być, tylko tego nam trzeba!
On nas zbawi, On zrozumie,
On nie szatan, nie tkwi w dumie,
To nasz Tata, Ten prawdziwy,
Sędzia jeden sprawiedliwy,
On nas kocha i szanuje,
On przeciw nam nic nie knuje,
On czeka, daje czas,
On przecież wszystkich chce zbawić nas,
On się nie czaji, nie wypomina,
On tylko o prawdzie nam przypomina,
On nam miłość dał prawdziwą,
Kto nie wierzy niech ma brodę siwą!
Człowiek samotny, z czasem się starzeje,
Rosną mu wąsy i siwieje,
Człowiek z Bogiem wiecznie młody!
Nie widzi swojej brody!
Gdy ucieka się do Niego,
Zaczyna poznawać dary Jego,
Gdy daje, nie zabiera,
W Bogu odnajduje prawdziwego przyjaciela,
Gdy pokocha dar miłości,
Świerze staną się jego kości,
Wszystko wtedy pojmie,
I w jego duszy zrobi się spokojnie,
To co nas tam czeka,
Nie jest jak ta tutaj czasu rzeka,
Gdy ją przepłyniemy, w końcu odetchniemy,
I wtedy wypełni się nasz czas,...
Bo Bóg przecież kocha nas!
Jesteś kwiatuszkiem,
Listkiem zielonym,
W trawie schowanym,
Przez słonko przyozdobionym,
Twoje kochane oczka błyszczą jak dwa korale,
A jednak na mnie, nie patrzysz się wcale,
Coś Cię ode mnie odepchnęło,
Może mnie coś złego wzięło,
To smutne i bolesne,
Gorsze niż rany cielesne,
Bez Ciebie tułaczka,
To jak bez lotek kaczka,
Chodząca w kółko po błocie,
Nie myśląca o podniebnym locie,
Bez Ciebie nigdy od zła nie ucieknę,
Choć wciąż staram się i biegnę,
Pan Bóg zapewne mi pomoże,
Ale czym są bez Ciebie polarne zorze,
Nie mają swojego koloru,
Nie mają w sobie humoru,
Są smętne i popielate,
Kto jak nie Ty, przyszyje na mym sercu łatę,
Jeśli mnie opuścisz,
Na mnie ze czterdzieści ton spóścisz,
Oj smutny jam bez Ciebie,
Nie myślę teraz o niebie,
Chciałbym tam być,
Ale bez Ciebie żyć,
To jak bycie kwiatem bez kropli wody,
Życie robi się jak strome schody,
Idące ciągle do góry,
A jednak, które nie dostaną nigdy chmury,
Na której można by się położyć,
I swoją dłoń na twojej dłoni złożyć...
Kocham mojego brata,
Czasem dobry jest mój tata,
Kochać chcę mamę,
Choć nieraz noszę w sercu ranę,
Kochana jest moja siostra,
Choc czasem bywa ostra,
Ja też nie jestem zbyt dobry,
Gorszy mój jad, czasem od jadu kobry,
Ale chcę to zmienić,
Chcę świat miłością odmienić,
Zrozumiałem to gdy się zakochałem,
Gdy to niezwykłe uczucie poznałem,
Miłość do dziewczyny,
Do jednej, jedynej ukochanej,
Dzięki Bogu na swej drodze napotkanej...
Żyły przed laty szare dwa zające
Gdzie rosną dziś buki i dęby pachnące
Jeden ustatkowany niezmiernie rozważny
Drugi figlarz, dowcipniś mało poważny
Stoik przestrzegał zająca tak krnąbrnego
Uważaj synu w tych harcach na wilka złego
Gdy ten go pouczał, ganił, tłumaczył
Wnet ten że wilk go z oddali zobaczył
Rzucił się i chapnął mądrego kaznodzieje
Ot i skończyły się filozofa dzieje
Bo nie słowem a czynem trzeba nauczać
I świecić przykładem nie słowa na wiatr rzucać
Pan samotny
Nalał wody do wanny, bo kolejny raz się stoczył
Chciał zapomnieć o sobie, nie chciał spojrzeć w oczy
Tafla wody koiła, jedyna była blisko
toczył wojnę z myślami: "To nie czas... na wszystko"
Brał wdech za wdechem, choć w myślach się dusił
Chciał raz zapomnieć, i nie móc już wrócić
Pan Samotny nie wiedział jak się można cieszyć,
bo radość kuła obraz, rzeczywistych przeżyć
"Należę do nikogo" - powiedział do siebie
"To nieprawda co księżyc malował na niebie"
Nie chciał dziś wspominać, marzyć nie chciał wcale
Chciał tylko zapomnieć, wzburzyły się fale
Zasnął na krawędzi, nie walczył, nie chciał istnieć
Patrzył tylko jak obraz, ustanie i zniknie
Kartka i pióro...
Kartka taka zwykła zwyczajna
a przez ludzi nie doceniana
no i pióro takie zwyczajne
również przez nas niedoceniane
choć codzień je używamy
to i tak zapominamy
że bez nich świat by nie ruszył
a chaos by go zagłuszył
Przyjaciół wielu z nas szukało
tylko nielicznym to się udało
w zamian tego niektórzy z nas
tym co kończy się już czas
wzieli swoje pióro w rękę
i zaczeli zapełniać kartkę
począwszy słowami gorzkimi
kończąc slówami pogardliwymi
Kartka i pióro
się nie skarżyło
na słowa bezczelne
i często wulgarne
na zdania bezsensowne
i na słowa tantednte
wcale nie zwracały uwagi
bo wiedziały jakiej są wagi
w żadnym wypadku nie dogadywały
i nigdy "palcem" nie wytykały
zwyczajnie one milczały sobie
lecz także nie pomagały Tobie
nigdy nie doradziły...
i nigdy nie wspierały...
Mam nadzieję że się nigdy nie dowiecie
że to samotność jest najgorsza w świecie
bo w końcu dochodzisz do wniosku
że nie jesteś godzien tego "groszku"...
wtedy właśnie pojawiają się myśli srogie
i nie brakuje dużo by zakupić sobie
cztero-metrowego prawdziwego sznura...
...a nie daleko wystaje gruba rura...
...i co wtedy zrobisz mój kolego
...gdy do tej rury tak niedaleko...?
Gorzej jest znosić noc czy dzień?
Kot cicho płacze w przedpokoju.
Wydaje mi się, że jeszcze żyję
Grypa to bardzo ciężka choroba.
Marzyłam o niebieskich migdałach.
O kurczę! ... Twoje oczy są niebieskie.
Nie mogę w nie patrzeć nie teraz jeszcze.
A jednak.
Minie kolejne jasno-ciemno.
To nie ja płaczę ja smarkam nie płaczę
Już wiem na pewno - tak, jeszcze żyję.
Nie będzie tak samo, nie będzie
Inaczej.
Życie? Nie narzekać!
Życie dłuży się jak sranie w zatwardzenia chwili
Narzeka na nie stado kretynów debili
Lecz gdy przychodzi chwila zmarmużenia i wiecznego bezruchu
Płaczą, że krótki byt i im źle z tym na duchu
Więc jana to parafrazują Woodego Allena słowa
Powiem po co narzeka na to, że złe jedzenie w barze krowa
Jeżeli potem mowi, że porcja mała i niezbyt syta
Skoro nie dobre to po co o więcej prosi kobita
Wieć nie ważcie się narzekac na życie
Bo jak można prosic o męk dłuzsze przebycie
Więc jak się nie podoba, to kundle zdychac
A jak nie to na przekór śmiechem mu w twarz prychać
I w dupizm wyznając i mając wiele rzeczy w dupie głęboko
Łykajcie świat Boski pełną gębą szeroko
Lecz nie nabierajcie zbyt dużo wiatru w płuca
Bo hedonizm też rytm oddechu zakłóca!!!
Co zrobić
Jak mam to zrobić
czy mam zacząć pić
żeby mi było łatwiej
abym poczuł się pewniej
wtedy byłbym gotów zabić
nie cholera! Nie będę pić!
jeśli nie alkohol to może narkotyki
znam dealerów kilku, pewnie pomoże Miki
spróbuje raz by strachu się pozbyć
bo przecież nie zaczne od tego tyć
ale jeśli się uzależnie
to nie będę żyć już normalnie
ja nie chce skończyć w więzieniu
chcę się poddać memu marzeniu
i żyć godnie i uczciwie
i być wierny mojej żonie
ale póki co musze żyć bez marzeń
i unikać cholernie mocnych wrażeń
przede mną jest kolejny problem
marzenia odkładam na potem
Moja Jedyna...
Jak Lay's jeden na kilogramach Top Chips-ów
Jak Kaczor Donald wśród szarych komiksów
Jak "Lech" zimny wśród piw nie wyskokiej klasy
Jak "Śląska" wśród gorszego rodzaju kiełbasy
Tyś miła dla mnie jak Cola w swym smaku jedyna
Zaś każda inna powtarzalna jak z "biedronki" "benzyna"
Uwierz mi miła ma luba kazda inna kobieta
Jest mielonym w porównaniu do ciebie schabowego kotleta
A gdyby w śmietnik me oddane tobie zmienić serce
Ty jako śmieć zajeła byś w nim miejsca najwięcej
Jak plastik byś była jak radioaktywne odpady
Nic by stamtąd nie dało usunąć cie rady
Będe przy tobie jak rzep przy psa ogonie blisko
Zawsze cie bede bronił bezwzględu na wszystko
Jak Batman sie stawie gdy znak zabłysnie na niebie
Jak Vademecum maturyzsty dostepny będe w potrzebie
Jak jedynka co gdy nic nie umiesz zjawia się w dzienniku
Tak ja sie zjaiwe i usiade z toba przy drewnianym stoliku
Potem bede patrzał jak do snu skladasz twarz bez makijazu
I patrzac na nia mociej pokocham cie odrazu
I powiem ci na koniec romantyczne acz wulgarne zdanie
Będe cie ku..a kochać bezwzględu na to co sie stanie!!!
Każda przeżyta chwila
ma swoje znaczenie,
bo bez niej nie bylibyśmy
tym, czym jesteśmy...
Dzień doberek na rondelek,
czy już wstał mój kartofelek?
Humor mam dziś beznadziejny,
ktoś mi z rana jest potrzebny!
Jak tam moja rybka mała?
Czy już dzisiaj się wyspała?
Czy swe oczka otworzyła
i usta uśmiechem spowiła?
Bądź nadzieją mi w bezsensie,
a w nieszczęściu bądź mi szczęściem.
W zamian chcę Ci podarować,
tylko dwa magiczne słowa : Kocham Cię
Cóż z tego , że pada,
cóż z tego, że mży ?
Bez względu na pogodę
dla mnie słońce - TY !
Daję Ci wszystko,
daję Ci siebie,
pragnę to samo
dostać od Ciebie .
Dzień świętego Walentego,
to dzien dobry dla każdego !
W tym dniu wszyscy to wyznają
że chcą kochać i kochają !
Chciałbym widzieć oczka Twoje,
Móc w ramiona wziąć Cię moje,
Na śniadanie całus dostać,
i z uśmiechem już tak zostać!
Gdy spojrzałem w Twoje oczy,
Już wiedziałem, że to Ty.
Gdy poczułem Twoje dłonie,
Odmieniły się me sny.
Nasze usta się zetknęły,
By rozkoszy nektar pić.
Nasze serca nam kazały,
By w miłości razem żyć.
Choć nie jestem milionerem,
Choć nie jeżdżę land roverem.
Chociaż rzadko pijam whisky,
Nie wyglądam jak Olbrychski.
Chociaż nie używam Ace,
Ani ubrań od Versace.
W piłkę nie gram jak Gadocha,
To nad życie Ciebie kocham
Czegoś mi brak, czegoś wielkiego:
Twej obecności, dotyku Twego,
Twych uczuć młodych, słodkich jak miód,
Oczu kochanych, dźwięku Twych słów,
Smaku ust Twoich, ciepła oddechu,
Twej obecności, żartów, uśmiechu,
Codziennych spotkań, długich spacerów.
Tkliwych pożegnań, błądzeń bez celu...
Brak mi wszystkiego, więc po co żyć?
Chyba, że po to, by z Tobą być!
Dzisiaj znów widziałam Cię
uśmiechnąłes do mnie sie.
Będe pamiętała długo tą chwile,
chociaż jestem już stąd o mile.
Ciągle widzę Twoją twarz
i że piękne oczka masz.
W każdym moim śnie,
będę wiecznie kochać Cię!
Gdy noc ciemna otula nas swym płaszczem,
tęsknota do drzwi puka
i kochającego serduszka szuka
Milion gwiazd lśni na niebie,
czemu tak daleko jesteśmy od siebie ?
Kiedy zasypiam myślę o Tobie,
dotyk Twych rąk czuję na sobie.
Twoje wargi lekko dotykają mej skóry,
księżyc na nas patrzy i oświetla z góry.
Życzę Ci kotku równie pięknych snów
i czekam z tęsknotą by ujrzeć Cię znów.
Niech gwiazdki i księżyc otulą Cię mocno
a teraz dobranoc kochanie! Śpij słodko!
Wiem.... zbyt drogo okupię radość nikłej chwili.
Która mnie smętkiem szczęścia złudnego upoi,
Gdy się za różą bladą tęsknota wysili
l zakwitnie przedziwnie w wątłej dłoni mojej.
Lecz muszę dłoń wyciągnąć, co mi służy wiernie,
Bo nazbyt mi tęsknota w cichym sercu wzbiera,
l krwawi się dłoń jedna o kolące ciernie,
Gdy druga - łzy radości i szczęścia ociera.
KAWA CZY HERBATA
w powietrzu zapach czarnej kawy
co wabi zmysły aromatem
lecz ja nie lubię
wybacz proszę
od kawy wolę pić herbatę
mocna i słodka na spodeczku
najlepiej z chińskiej porcelany
trzymana w dłoniach
jak skarb wielki
taka herbata jest balsamem
dlatego jeśli chcesz zaprosić
i trochę czasu spędzić ze mną
taką herbatę
mi przygotuj
a sprawisz wielką mi przyjemność
Herbatka
cieniem maluję za oknem mrok
w kominku ogień podsyca wiatr
w marzeniach ciebie tu wołam dziś
nadzieja błyszczy w płomieniu świec
herbatę parzę na dwoje serc
piję w samotni za ciebie też
pachnie różami daleki świat
opary tęsknot unoszą się
czerwone wino w kieliszkach drży
mieszam marzenia dolewam rum
powstaje nowy miłości smak
wypijam wolno za przyszłość nas
poemat słodki ambrozji smak
wiruje wieczór miłości świat
patrzę i pytam miniony czas
czy można tęsknie upić się tak
labirynt uczuć pochłonął mnie
rozkosz spoczęła w ramionach mych
czekam z herbatę każdego dnia
nie odchodź proszę pozostań tu
Dusza do sprzedania
Dziś temat taki tutaj poruszę.
Za ile sprzedać by można duszę?
Wy może wiecie? Miłe kamraty!
Sprzedawać całą, czy też na raty?
Ratalna sprzedaż spłatę wydłuża,
więc jeśli dusza nie jest zbyt duża,
to dochód za nią rozwleczon w czasie
zysk da niewielki przy małej masie.
Jaką do duszy stosować miarę?
Nie sprzedam przecież duszy... na wiarę.
Problem wyceny może uprości
sprzedaż na wagę lub w pojemności.
Przelejmy duszę zatem do skopka.
Ile ma skopków dusza jełopka?
By prawdziwości dojść takiej miary
może by przelać duszę do czary,
albo inaczej, jeśli nie wadzi,
we większe wiadro, albo do kadzi?
Może wartości doda jej zerek,
kiedy się duszę wleje w ceberek?
Targu sprzedaży nie róbmy gwałtem.
Może by sprzedać duszę ryczałtem?
Ryczałt się przecież z góry ustala,
więc kiedy inna miara nawala,
taka transakcja zryczałtowana
wnet zadowoli Diabła i Pana,
więc Panu świeczkę, Diabłu ogarek
i mamy wtedy właściwą miarę.
Koniec rozważań, koniec wahania.
Wystawiam duszę. Jest do sprzedania!