Westpest
  Smieszne wieszyki
 




Śmieszne wierszyki

Wąską ścieżką przez ogródek
za....... krasnoludek
Dokąd idziesz mój malutki
Na melinę szukać wódki
Koń go skopał byk go zj......
Nikt biedaka nie pogrzebał
Wiatr mu nawiał liści kupę
spij biedaku ch..... ci w d......
Poprzez łąki poprzez pola
idzie sobie Ala, Ola
A za nimi cała klasa
Ciągnie Asa za K........
Do biedronki przyszedł mis
W okieneczko pyś, pyś, pyś
Na to rzecze mu biedronka
Wy........ dziś mam bąka
Uje.....a misia pszczoła
O ty k..... misiu woła
Za te męki za te bule
Roz........... wszystkie ule
Uje....a misia osa
O ty ku..... złotowłosa
za te bąble na mym, nosie
czekaj ku..... pokaż no się
Idzie pająk po futrynie
dokąd idziesz sk.........
Bo tam w kącie leży mucha
Właśnie idę ją wy.......
Przez ogródki i trawniki
zap........ myszka Miki
za nią Donald głośno sapie
Czekaj k..... ja cię złapię
Idzie chrabąszcz po podłodze
nie przepuści ni stonodze
A jak spotka karalucha
Karalucha też wy........


Wlazł kotek na płotek
pierd****ł go młotek
siekierka dobiła
i kotka zabiła.
Kotek nieżywy
wpierd***ł w pokrzywy.
W pokrzywach był rambo
pier***** go w czambo
Niema to jak na wśi rankiem
wali gównem i rumiankiem.
Komar żabę w du*ę r**ha
żaba gówno karalucha.
Rolnik na polę wkroczył.
Co za k***a dzień uroczy.
Nad wodospadem, nad wodotryskiem
Hitler dostał w morde ogryskiem
morda mu spuchła wojna wybuchła.
O dwunastej zero zero
wszystkie duszki poszlły spac.
Tylko jeden guliwetek
zwiol papierek poszedl srać,
a tu z kibla coś wychodzi
to wychodzi stary trup
-Guliwerku, guliwerku
czemuś nasrał na mój grób ??
-Mam Cię w dupie stary trupie
moge nasrac jestze raz
tylko podrap mnie po dupie
bo mi komar do niej wlazł
Nam strzelać nie kazano.
Wstąpiłem na działo,
Spojrzałem na pole
O ja pierdole.

Saska kępa zielenieje
Tańczą kurwy i złodzieje
Milionerzy i gangsterzy
Prostytutki i rozwódki
Kurwa palto ma rozdarte
Pantofelki chuja warte

Przyszedł rycerz w pięknej szacie
Kazał wszystkim ściągnąć gacie
A jak ktoś nie ścianie gaci
To mu chuja utną kaci

Wnet księżniczka tam się zjawia
I sekrety im objawia
Jak pierdolić na stojąco
By nie było za gorąco

Zaraz to na niej spróbował ten
Skurwysyn co się schował
Publicznie księżniczkę jebie
Bo to było dziś w potrzebie

Książe widzi zamieszanie
A że miłe mu jebanie
Mówi dziwce - kurwo stara
Ja wyrucham cię tu zaraz

Pod publiczne to jebanie
Ksiądz odprawia swe kazanie
Nie pierdolta się ludziska
Bo się z żalu serce ściska

Ksiądz do nieba modły wznosi
By przestali chce ich prosić
Aż tu jakaś kurwa stara
Księdzu obciągać się stara
Taka kurwa nie popuści
I wytrzyma aż się spuści

Gdzieś tam w rogu kościuszkowiec
Też pierdolił, bo był wdowiec
Nie zdradza nieboszczki żony
Bo założył trzy kondony
Lecz tak szybko ruszał małym
Że kondony popękały
A miliarder w pięknym geście
Ściągnął majtki swe w proteście

Widząc kat te machinacje
Uciął chuja i miał racje
Bo za forsę nie jebanie
Lepiej darmo się dostanie

Gangster choć ma forsy kupę
Woli darmo jebać w dupę
Złodziej z okazji korzysta
Ciągle kradnie w rytmie twista

Ściągnął kurwie z cycków stanik
Choć by sama dała za nic
Księdzu habit podpierdolił
Gdy się ten spokojnie golił

Lecz gdy spojrzał on na zbója
Uciął se z wrażenia chuja
Saska kępa zielenieje
Patrzcie ludzie co się dzieje

Tam rozwódka się pierdoli
Sto numerów i nie boli
Bo ma pizdę jak kapelusz
Na raz potrzebuje wielu

Więc ją pięciu na raz ściska
Wkłada flaszkę do pizdziska
I dopiero z flaszki boku
Wkłada chuja jej do kroku

W innym kącie jakaś kurwa
Ciągła chuja aż się urwał
Teraz flakiem się brandzluje
Bo to lepiej jej smakuje,

Patrzę na to wszystko z góry
Czarne nadpływają chmury
Od pioruna blaskiem biło
I jebanie się skończyło

Teraz leżą tylko trupy
W jasnym słońcu lśnią im dupy.



 A może by tak? - od Renaty.

                         

                          Mieszam w garnku srebrną chochlą,

                                     staremu obiad gotuję.

                                   Już nie młody ten mój facet,

                                   ach...może zatem go otruję?

 

 

                                Pójdę rankiem tam na wzgórze,

                                 gdzie grzybeczki rosną cudne.

                                Teraz Księżyc w dobrej fazie,

                                 póżniej będzie dużo trudniej.

 

 

                                 Oj,jak rosa lśni na liściach...

                                  jakie piękne muchomorki!!!

                               Szkoda zrywać...niechaj rosna,

                                    lepiej pójdę do znachorki.

 

 

                                Daj mi babo lek na młodość,

                                 bo mój stary bardzo zdziadział...

 

 

                                  Lek dostałam...poskutkował...

                                  Teraz go na nocnik sadzam...



Co tak śmierdzi w mym mieszkaniu?

     Pewnie znowu coś tu gnije.

           Dziwne. Śmieci rano wywaliłam

     i wylałam też pomyje

           lecz smród czołga sie po katach.

     Czy tu już nikt nie  sprząta?

           Muszę wsadzić nos za szafę

     i przestawić otomanę.

           Może właśnie tym sposobem

     do fetorku się dostanę?

           Nagle! Patrzę i nie wierzę!

     bo z sufitu sobie zwisa

           zgniła, stara i wyschnięta...

     co? Już wiecie? Oczywiście!



Była sobie raz dziewczynka

                                              Co się zwała Ernestynka.

                                              Mimo dość tłustego ciała

                                              Swe potrzeby także miała.

                                              Często śniło jej się w nocy,

                                              Że ją Rycerz miał w swej mocy.

                                              Ile miała z tym słodyczy,

                                              Nikt na palcach nie policzy.

                                              Rycerz pląsał z tą niebogą,

                                              Lecz zapłacił za to drogo,

                                              Bo gdy sobie tak poczynał,

                                              W końcu wpadł w pełen urynał.

                                                      Oto jak nas - zwykłych ludzi

                                                      Rzeczywistość ze snu budzi.

                                                      Tutaj dodam już na końcu

                                                    -Patrz z kim sypiasz - stary dzwońcu!



A ja tego ślicznego szaraczka

                                         pewnie upiekę w buraczkach.

                                            Dodam do niego musztardy,

                                        bo zając na ogół jest twardy.

                                            A potem, a potem... Co potem?

                                        Podzielę się nim z moim kotem,

                                            bo koty też muszą mieć święta!

                                       Niech każdy i o tym pamięta!




Pan Hilary jęczy z cicha:
"Gdzież ten układ jest u licha?"
Szuka w spodniach i w surducie,
w Nowej Hucie i w Kalkucie.
Wszystko w szafach poprzewracał.
Może go ukradła prasa?
Lub spikerka z TV smukła?
Ktoś mi kurcze ukradł układ!
Pod kanapą, na kanapie
w IPNie, w URMie, w PAPie,
szpera w Łodzi i w Lublinie,
w całej Wolsce (co nie zginie).
Już kolegów chce nagrywać
koalicję zaczął zrywać.
Nagle - zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Jest! Ukazał mi się!
Toć go mam we własnym PiSie!





Premier podsumowal
rok swoich rzadów.

Samochwala w kacie stala
I tak rok podsumowala

Zdolny jestem nieslychanie ,
Mam na swiecie powazanie ,
W kraju – same osiadniecia :
Dluzsze zycie ( od poczecia ).


Koalicja - wzór wspólpracy ,
Z Sejmu – dumni sa Rodacy ,
Rzad najlepszy od pólwiecza ,
Skupil sie na wielkich rzeczach .

Kompetentni ministrowie ,
Kazdy posel – ideowiec ,
Z zasadami jak husaria :
Bóg , Ojczyzna , Honor(aria) .

Dla Narodu – becikowe ,
Nowy peron we Wloszczowie ,
Lepiej zyje sie rodzinom
( jednej matce i dwom synom )

Okno na swiat – otworzone ,
Turystyka – w jedna strone ,
Lepsza praca , wyzsza placa
(Zwlaszcza jesli ktos nie wraca) .

Gospodarka rozpedzona :
Sa mieszkania (trzy z miliona) ,
Jest kilometr autostrady ,
lad moralny i zasady .

Politycznej wzrost kultury
(Nurt plebejski , przyklad z góry) ,
Nie ma WSI(choc jeszcze troche ,
A zrobimy wszedzie wioche) .

Caly naród zyje w zgodzie .
IPN – I po narodzie .
CBA – udane akcje ,
Super MEN – co rusz atrakcje

W szkolach nie ma juz Darwina ,
Bedzie dryl i dyscyplina ,
Nie podskoczy zaden gieroj !
Tolerancji nie ma ! Zero !

Zadnych gejów , Ferdydurek ,
Jest amnestia i mundurek !
Wolnosc slowa i pluralizm
(Bo rzadzacych wolno chwalic)

Jest religia na maturze ,
Wierny lud na Jasnej Górze .
Nie rozumie tylko Unia :
Rzad z Warszawy czy z Torunia ?

Krótko mówiac rok udany !
Tylko naród ...do wymiany





W Warszawie w ratusza krzaczkach
Mieszkała Kaczka Bliźniaczka
Co cały dzień na wyścigi
Robiła z bratem intrygi

Zamiast się miastem zajmować
Kochała siebie promować
I by pokazać jak działa
Muzea wciąż otwierała

Pomawiać innych lubiła
Sprytnie to z bratem czyniła
Wciąż ponoć gdzieś coś słyszała
Tak w mediach się zaklinała

Wściekli się ludzie okropnie
Niech intrygantkę gęś kopnie
Poszli w paradzie z plakatem
Kaczko, gej jest twoim bratem

Nad Polską się chmury zbierają
Już ludzie po kątach gadają
Premierem ma być jedna Kaczka
A prezydentem Bliźniaczka

Broń Boże nas przed widmem kaczym
Cokolwiek w tym kraju to znaczy
Niech lepiej historia starannie
Upiecze te Kaczki w brytfannie 





Polska rzadza dwaj blizniacy,
tacy bardzo bylejacy,
Knuja, wesza, podsluchuja,
lepsza Polske obiecuja,
Zaslaniajac sie Kosciolem,
stolki daja tez pod stolem,
Ludzi mamia demokracja,
która tylko jest ich racja,
Ojciec Rydzyk im wtóruje,
wszystkim Audi obiecuje,
Nasz czwarta Pospolita
wszystkich chwytów juz sie chwyta,
O Narodzie mój Ty Madry,
nie daj zrobic z siebie fladry,
Polska to nie plaski kat,
stac nas na madrzejszy rzad,
Idzcie wiec Rodacy w wierze,
zaglosujcie, ale szczerze,
Na tych, którzy z worka PiS-u,
kazdy kamien nam opisza,
Dosc juz takiej samowoli,
tylko prawda nas wyzwoli,
A Ci, którzy po wyborach,
siada przy sejmowych stolach,
Niech sie boja nas, NARODU,
to MY chcemy byc `do przodu'





Pora spać

Cicho po szybie płynie czas
Wspomnienia świecą w twarz
Myśli o Tobie czule mnie łaskoczą
Sny uciekają z łóżka rechocząc
Księżyc się do mnie uśmiecha
Ja także daje uśmiechu okruszek chleba
Noc już palcem dokazuje, bo pora do łóżka
Do ucha kołysankę śpiewa mi poduszka.... 






Jest na mym kompie lokomotywa.
Nie. Nie żelazna, lecz też prawdziwa:
"eDonkey" - jej ksywa.
Stoi i sapie. Dyszy i dmucha.
Z nozdrzy ikonki zajadłość bucha.
Transfery na niej pozapuszczali,
Pliki ogromne będą ściągali,
I wiele mega w każdziutkim pliku,
W jednym aviku, film z fiku-miku,
W drugim mp3, w trzecim instalki,
które się nie chcą ściągnąć bez walki,
Dokumentacja - ooooo... jaka wielka,
sto pdf-ów do asemblerka,
w siódmym drivery do nowej karty,
w ósmym też software zachodu warty,
dziewiąty pełen przeróżnych skanów,
w dziesiątym filmik z dużego ekranu,
A tych downloadów jest ze czterdzieści,
sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści...
Choćby odpalić tysiąc ftp-ów,
i każdy zrobił tysiąc reget-ów,
i każdy nie wiem jak się wytężał,
to nic nie ściągną - taki to ciężar.
Nagle - gwizd!
Diody - błysk!
Connect - buch!
Wątki - w ruch!
Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale,
zaczyna -- sockety -- otwierać -- ospale,
Szarpnęła za pliki i ciągnie z mozołem,
Progressbar zamrugał zielonym kolorem,
I transfer przyspiesza, i gna coraz prędzej,
Sto ramek po łączach ze świata już pędzi,
A dokąd ? A dokąd ? A dokąd ? Na wprost !
Po kablu, po kablu, gdzie stoi mój host,
Przez switcha, przez router, przez gateway, przez LAN,
I spieszy się, spieszy, bo tak każe plan,
Wciąż dioda na switchu migoce i mruga,
I błyskać tak będzie jak cała noc długa,
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
a kto to to, kto to to, co to tak ssa ?
Że karta sieciowa już ledwie oddycha,
I pasmo sąsiadom kompletnie zapycha,
To bity ze świata łączami do plików,
A pliki powoli pęcznieją od bitów,
I gnają, i pchają, transmisja się toczy,
Overnet te bity wciąż tłoczy i tłoczy,
I będzie wciąż tłoczyć, nie powie że dość,
A wszystko wrednemu billowi na złość.




Szkoda kwiatow, ktore wiedna
W ustroni
I nikt nie zna ich barw swiezych
I woni.
Szkoda perel, ktore leza
W morz toni;
Szkoda uczuc, ktore mlodosc
Roztrwoni.
Szkoda marzen, co się w ciemnosc
Rozprosza;
Szkoda ofiar, ktore nie sa
Rozkosza.
Szkoda pragnien, co nie moga
Wybuchac,
Szkoda piosnek, ktorych nie ma
Kto sluchac;
Szkoda mestwa, gdy nie przyjdzie
Do starcia -
I serc szkoda, co nie mają
Oparcia.




Palenie. Wiadomo, to nie zaleta,
tak jak na oslep, rzucanie "peta".
Zwazaj wiec przyjacielu drogi,
do popiołki nalezy, nie pod nogi.
Nie zasmiecaj wiec okolicy,
na schodach czy w piwnicy.
Nie Ty! Wiesz o tym przecie,
Lecz ktoras z pan zamiecie.
Bedzie przyjemnie i czysto,
zrozumie prosbe chlopisko,
czyjes sprzatanie uszanuje,
a ja już z gory Ci dziekuje




Adam Małysz

Adam Małysz jest malutki
skromny, żwawy i cichutki
Lata sobie ponad chmury
zawsze patrzy na świat z góry
Nikt Małysza nie pokona !!!
nawet silni i wysocy chociaż robią co w ich mocy
Małysza uwielbia Polska cała
mimo że jest biedna oraz mała
W innych krajach są bogacze
lecz nikt tak jak on nie skacze !!! 







"Droga zycia"

Dziennie pije sobie piwko
Az poczuje w gardle slisko,
Smak przychodzi z kazdym lykiem
Az pod stolik legne bykiem.
I tak lezac : medytuje
Czy mnie laska dzis otruje,
Moze przespac sie gdzies w krzakach
Lub w ogole dac drapaka.
Bo wyplata poszla cala
Kumpli było co niemiara,
I na przemian piwo-seta
No a w przerwach-galareta.
Teraz przyjdzie-lizac rany
Bo się czuje-skacowany
Boze drogi daj litosci
Bo mnie bola wszystkie kosci.




A-B-C chleba chce abecadło

Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I -- zgubiło kropeczkę,
H -- złamało kładeczkę,
B -- zbiło sobie brzuszki,
A -- zwichnęło nóżki,
O -- jak balon pękło,
aż się P przelękło.
T -- daszek zgubiło,
L -- do U wskoczyło,
S -- się wyprostowało,
R -- prawą nogę złamało,
W -- stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.



Sens naszego życia

W życiu pełno jest różnych zdarzeń
chwil grozy
niespełnionych marzeń
ciągłe żale
wątpliwości
kto przyjaciel, kto nas złości
nieuzasadnione winy
i odsiadywane kary
nasze życie jest bez miary
a gdy człowiek jest już stary
czeka na spełnienie wiary
w którą wierzył całe życie
a ukrywał w sercu skrycie...



Kolejarska wyliczanka

Ene, due, rabe, to jest wyliczanka
Tu i tam czekaja ludzie na przistankach.
U nich stoi grupka, a u nos cielotka,
U nich jest rozmowa, a u nos jest godka.
Czekaja na pociag ludzie co zza Buga,
A u nos nie moga doczekac sie cuga.
W Polsce mowia podroz a na Slasku rajza,
Tam jezdza po torach, a u nos po glajzach.

Ene, due, rabe, kazdy liczyc moze
Po naszymu banhof, po ich mieniu dworzec.
Nawet przed podroza sa w slowach rozdzwieki,
Paul mo rajzyfiber, a Pawel ma leki.
Paul pije gorzola, Pawel saczy trunki,
Nosi tenisowki, Paulek nosi tunki.
Hanys taszczy kofry a gorol walizy,
Tyn wzdycho do Elzy, tamtyn do Elizy.

Ene, due, rabe, slonsko wyliczanka
Tam jezdza tramwaje u nos jezdzi banka.
Bilet to jest bilet, konduktor to kobuch,
Szafner to konduktor a hahaor to lobuz.
Jezdza te lobuzy po Polsce na gapa
Hahara trza chycic a lobuza zlapac.
A jak kobuch chyci takego hahara,
Hahor placi sztrofa, lobuz placi kara.
_________________



BAJKA O KRÓLU

Daleko stąd, daleko,
W stolicy, lecz nie w naszej,
Był król, co pijał mleko
I jadał dużo kaszy.

Martwili się kucharze:
"O, rety! Co się dzieje?
Król kaszę podać każe,
Król nic innego nie je!

Jak tu pracować można
I jak takiemu służ tu?
Król nie chce kaczki z rożna
Ani łososia z rusztu,

Król nie tknie nawet jaja,
Król nie zje nawet knedli,
Które we wszystkich krajach
Królowie zwykle jedli."

A król się śmiał: "Mnie wasze
Nie wzruszą narzekania,
Ja jadam tylko kaszę,
Zabierzcie inne dania!

Niech zbliży się podczaszy,
A choć i on narzeka,
Niech z flaszy mi do kaszy
Naleje szklankę mleka!"

Wzdychała Wielka Rada:
"Jadamy niczym chłopi,
Bo państwem naszym włada
Kaszojad i Mlekopij.

Codziennie nam na tacy
Podają miskę kaszy -
Tak mogą jeść biedacy
Z suteren lub z poddaszy,

Lecz my, Królewska Rada,
Narodu straż najstarsza,
Nam nawet nie wypada,
By kiszki grały marsza!"

A król wciąż rósł i mężniał,
Był coraz zdrowszy z wiekiem,
I mężniał, i potężniał
Jadając kaszę z mlekiem.

Lecz nie był zawadiaką
I nienawidził wojen,
A miał zasadę taką:
Co twoje, to nie moje.

Wróg trzymał się daleko,
Bo wroga król odstraszył.
A ty czy pijesz mleko?
Czy jadasz dużo kaszy? 

ATRAMENT I KREDA

Wzdychała kreda: "Wciąż jestem biała,
Nie chcę być biała!..." No i - sczerniała.

Jęczał atrament: "O, losie marny,
Wciąż jestem czarny, kompletnie czarny,

Jak gdyby we mnie kto smołę przelał.
Nie chcę być czarny! Dość już!" I zbielał.

W szkole straszliwy zrobił się zamęt:
Ładna historia! Biały atrament!

Któż go na białym dojrzy papierze?
Nikną litery i kleksy świeże,

Nie zda się na nic wypracowanie,
Gdy z liter nawet ślad nie zostanie.

Zbladł nauczyciel i bladolicy
Przez chwilę z kredą stał przy tablicy,

Lecz nic napisać na niej się nie da:
Czarna tablica i czarna kreda!

Jak tu rozwiązać można zadanie,
Gdy cyfr odróżnić nikt nie jest w stanie.

Rzekł nauczyciel zakłopotany:
"Dziwne to, bardzo dziwne przemiany!

Kreda jest czarna, atrament biały...
Wiemy, kto robi takie kawały!"

Mówiąc to palec przytknął do czoła,
Groźnym spojrzeniem powiódł dokoła

I mnie, choć ja się winnym nie czuję,
Ze sprawowania postawił dwóję.


MARCHEWKA

Dawno temu, choć nikt o tym nie wie,
       Marchewka rosła na drzewie,
       A że tak wysoko rosła -
       Była okropnie wyniosła.

O kapuście mówiła "kapucha",
       Z brukwi się wyśmiewała, że jest tłustobrzucha,
       A jak się wyrażała o rzepie,
       Nawet nie wspominać lepiej.

Pomidor nazywała czerwoną naroślą,
       Sałatę - jarzyną oślą,
       Ziemniak - ślepiem wyłupiastym,
       A koper, po prostu, chwastem.

"Ja - mówiła marchewka - ja to jestem taka,
Że jeśli tylko zechcę, zakasuję ptaka,
Rosnę w górze, na drzewie, lecz jak będzie trzeba,
Pofrunę nawet do nieba!

Ja jestem nadzwyczajna, w smaku niebywała,
Jam owoc nad owoce, ze mną nie przelewki!"
Tak mówiła marchewka - głupia samochwała.
Dlatego właśnie dzieci nie lubią marchewki. 

KRUKI I KROWA

Dlaczego krowę nazwano krową?
Mam na ten temat bajkę gotową.

We wsi Koszałki, gdzie skręca droga,
Stała pod lasem chatka uboga,

W chatce mieszkała stara babina,
Która na wojnie straciła syna.

Była więc sama jedna na świecie,
We wsi Koszałki, w zduńskim powiecie,

I miała tylko zwierzę rogate,
Zwierzę rogate i nic poza tym.

Zwierzę wyrosło pod jej opieką
I co dzień babci dawało mleko.

Babcia się zwała Krykrywiakowa,
Piła to mleko i była zdrowa,

A zwierzę, które wiersz ten wymienia,
Dotąd nie miało we wsi imienia.

Jedni wołali na nie Mlekosia,
Inni po prostu Basia lub Zosia,

Sołtys przezywał zwierzę Rogatką,
A babcia - Łatką albo Brzuchatką.

Nad chatką stale kruki latały,
Dwa kruki czarne i jeden biały.

"Kr-kr!" - wołały, bo babcia owa,
Która się zwała Krykrywiakowa,

Karmiła kruki i co dzień rano
Stawiała miskę z kaszą jaglaną.

Otóż zdarzało się też nierzadko,
Że zwierzę babci, zwane Brzuchatką,

Gdy swego żarcia miało za mało,
Kaszę jaglaną z miski zjadało.

Kruki dwa czarne i jeden biały,
Babcię wzywały, "kr-kr!" - wołały,

"Kr-kr!" - skrzeczały z wielkim przejęciem,
Rogate zwierzę dziobiąc zawzięcie.

Do "kr" ktoś dodał końcówkę "owa"
I tak powstała ta nazwa "krowa."

Odtąd się krowa krową nazywa. -
Ta bajka może nie jest prawdziwa,

Może jest nawet sprzeczna z nauką,
Lecz winę tego przypiszcie krukom.

 

Jemu śmierdzą nogi, śmierdzą nogi, sąsiadowi.
Jego nogi ciągle capią, ludzie się za głowy łapią.. swoje.
Czy on nigdy ich nie myje?
Gdzie się zjawi wszystko gnije. Tak.
czy skarpety czasem zmienia? Panie sąsiad do widzenia.

Sąsiad ci przy kompie grzebie, a ty myślisz ale jebie. Tak!
On sie niczym nie przejmuje, Bo on swoich nóg nie czuje.




Na dzień dobry wita mnie smutek, 
na dobranoc żegnają mnie tęsknota i żal,
zasypiam z nadzieją na lepsze jutro 
lecz ona ucieka gdzieś przede mną w dal.....
Więc moje życie okrywa potężny cień
który towarzyszy mi w nocy jak i również w dzień.
Jest jak nieodłączny element mej osobowości,
który nie pozwala na to
 by w moje życie wdarła się odrobina radości.
Więc postaram się zasypiać z myślą ,
że ten cień odejdzie i że wreszcie zaświeci dla mnie słońce
być może wtedy moje życie stanie się bardziej fascynujące.



Choć nie jestem milionerem,
Choć nie jeżdżę land roverem.
Chociaż rzadko pijam whisky,
Nie wyglądam jak Olbrychski.
Chociaż nie używam Ace,
Ani ubrań od Versace.
W piłkę nie gram jak Gadocha,
To nad życie Ciebie kocham 




O dwunastej zero zero
Wszystkie duszki poszły spać.
Tylko jeden Guliwerek
Wziął papierek poszedł srać.
Nagle z kibla coś wychodzi
Tu wychodzi stary trup.
Guliwerku, Guliwerku
Czemuś nasrał na mój grób?
Mam cię w dupie stary trupie
Mogę nasrać jeszcze raz
Tylko podrap mnie po dupie
Bo, mi komar do niej wlazł. 




Być może rzadko jestem przy Tobie
Lecz moje myśli są blisko Ciebie
Być może mało do Ciebie mówię
Ale chcę Ciebie słuchać w potrzebie

Być może szkoda, że czas upływa
Ale wspomnienia są przez to droższe
Być może krótkie są nasze chwile
Lecz przez to cenne są, nie uboższe

Być może przyjaźń ciężki los wiedzie
Być może czasem wcześnie umiera
Nasza przetrwała i trwa do teraz

Wszystko co było - wszystko pamiętam
Głęboko we mnie jest zachowane
I chociaż serce Twoje daleko
Tak samo mocno zawsze kochane...




Że Ty nie dla mnie jesteś ani ja dla Ciebie,
że nie możemy rankiem gadać trzy po trzy,
że wspólnej gwiazdy próżno szukać nam na niebie ,
że między ludźmi nie powiemy sobie"TY"
że nie pójdziemy , tak zwyczajnie , gdzieś tam w goście ,
że nic, co nasze, nie jest nasze - nawet my -
dlatego nie pisz mi ,
dlatego nie pisz mi -
O MIŁOŚCI! 



Gdybym mogła powiedzieć
Wszystkie Tobie te słowa
Które jeszcze wśród serca tajemnic
Udało mi się zachować

Gdybym mogła! Niestety
W dzień są dawno ukryte
Czasem tylko przychodzą w myślach
Letnią nocą przed świtem

Gdybyś mógł być raz ze mną
Gdy się budzę co rano
Dałabym Ci moje marzenia
Skrywane przed sobą samą

I może wtedy zakwitłyby w sercu
Miłości gorącym zachwytem
Gdybyś mógł być raz przy mnie
Letnią nocą, przed świtem... 






Pewien starszy człowiek, z Niderlandów rodem,
osiągnąwszy wiele w swej pracy przez lata,
niezwykłych sukcesów wciąż trawiony głodem,
szukał największego spośród wyzwań świata.

Przemierzał więc kraje, pytał i rozważał,
radził się ekspertów, babci i kuzynów,
Lecz wszystko za banał, błahostkę uważał,
a on niemożliwych chciał dokonać czynów.

Ktoś mu radził: "Może pogodzić spróbujesz
dowódców Hamasu wreszcie z Izraelem?",
Lecz on prychał gniewnie "No co ty? Żartujesz?
Takie łatwe sztuczki nie są moim celem!".

Jakiś czas rozważał wyjazd do Phenianu
by rozbroić wielką armię Kim Dzong Ila,
Ale zrezygnował szybko z tego planu
uznawszy że łatwy i starczy nań chwila.

Osuszyć ocean, z piasku bicz ukręcić,
divę operową zrobić z Mandaryny
Wszystko proste, łatwe, nudne do niechęci,
a jemu marzyły się niezwykłe czyny!

Wreszcie, w desperacji pięścią w stół uderzył:
"Niech to diabli!" krzyknął - i się diabeł zjawił,
"Witam" czart mu rzecze "Czyżbyś pan nie wierzył
że los ci wyzwanie nieliche postawił?"

"Mam tu taką pracę dla ciebie" czart prawi,
"której nie podejmie się geniuszy tysiąc!"
"Trudna i niewdzięczna?" - "Trudna i niewdzięczna",
"Bez szansy na sukces?"- "Na to mogę przysiąc!".

Trafił więc do Polski, wiedząc że go kupią,
I reprezentacji w piłce jest trenerem,
A diabeł? Choć zły, to nawet jemu głupio
jest za to, co zrobił z biednym Beenhakkerem.






Przykro o tym mówić
Często nie wypada
Że alkohol i kobieta
Zrobią z chłopa dziada

To na stare lata mój ty dobry Boże
Babcia mocz popuszcza,
a dziadek nie może

Czas mój synu robi czary mary
Ja już jestem ,a ty będziesz stary

Droga życia usiana różami
Kwiaty są piękne
A czego z kolcami






muszę pisać wiersze
to listy do siebie
żeby się przekonać
o tym czego nie wiem

kiedy się już słowem
dostatecznie zbesztam
dopiero uwierzę
jaka jestem śmieszna






"Świąteczny czas"

Świąteczny czas zbliżył nas
Poznałam Cię (gdzie?) w markecie.
Kupowałam mandarynki
Niezbędne dla rodzinki
Kupowałeś tam piernika
Pomyślałeś ,Jesteś dzika !
W Lidlu tłok był niesłychany,
Bo w promocji są szampany.
Zmiażdżyłam Ci wózkiem noge.
Przybrałeś poze jakbys trenował joge.
Odwiozłam Cię do szpitala,
Ty krzyczałeś Ała ała
W szpitalu podali Ci znieczulenie,
na które miałeś uczulenie.
Dostałes ataku duszności,
rozbolały Cię wszystkie kości.
A ja miałam mdłości,
z wielkiej do Ciebie miłości
Kiedy w stołówce jadłam pierogi,
Tobie kroili nogi.
Nastąpiła lekarska pomyłka,
pękła Ci życia żyłka.
Na Twoim pogrzebie poznałam grabarza,
kopał coś na końcu cmentarza.
Urzekła mnie jego łopata,
której był wierny przez lata.
Zaprosiłam go na wigilie,
aby poznał moją familie.
Spodobała mu się moja mama,
bo miała buty z Deichmana.
On miał koszulke z Cheeroke,
wyglądali jak dwa wieśnioki.
Po kilku dniach znajomości
rozkwitł kwiat ich miłości.
Poczułam się urażona,
byłam na niego wkurzona.
Weszłam do jego domu skrycie
i odebrałam mu życie.
Skoro był wierny tylko łopacie
to dostał nią w łeb po wypłacie.
W więzieniu poznałam Henia,
siedział tam za dręczenia.
Między nami zaiskrzyło..
nie wiem dlaczego tak było.
Za przekręty w gazowni siedziała Krysia,
oszukała nawet ks. Zbysia.
Była zazdrosna o Henia
więc dostałam patelnią w trakcie jedzenia.
Szybko pomogła mi Renia,
pielęgniarka z naszego więzienia.
Nie dało się mnie uratować
więc musiałam karawanem podróżować.
Pochowano mnie na cmentarzu komunalnym,
na pogrzebie oficjalnym.
Tak skończyła się historia..
ALLELUJA, GLORIA, GLORIA !




Nie wiem dlaczego śmieje się tak. Nie wiem dlaczego lubię Cię tak. Może nie przyjmujesz mych miłych słów. Lecz ja pozdrawiam Cię znów.
...to miły zakątek... Skąd pozdrowienia biorą początek... Trochę tu dobrze i trochę źle... Lecz pozdrowienia gorące ślę...  





















 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 9822 odwiedzającytutaj!  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja